Recenzja filmu

Pięciu braci (2020)
Spike Lee
Delroy Lindo
Jonathan Majors

Wietnam 2.0

Kiedy na początku tego roku usłyszałem o nowej produkcji Spike’a Lee, wiedziałem, że będzie ostro. Po Oscarze dla "BlacKKKlansman" afroamerykański reżyser znowu wrócił na tapetę czarnego kina.
Kiedy na początku tego roku usłyszałem o nowej produkcji Spike’a Lee, wiedziałem, że będzie ostro. Po Oscarze dla "BlacKKKlansman" afroamerykański reżyser znowu wrócił na tapetę czarnego kina. A jego najnowszy obraz znów może namieszać w tegorocznych nagrodach filmowych.

Wietnam jest prawdopodobnie jedną z najbardziej sztampowych lokalizacji dla filmów wojennych. Miejsca ustępują jej chyba obie wojny światowe. Spike Lee, nie koncentruje się jednak na przedstawieniu tragedii tej bezsensownej konfrontacji zbrojnej. Czterech Braci i jeden syn nie lądują w Wietnamie, by zabijać czerwonych żółtków. Ich cele są dwa: rozprawić się z trudną przeszłością i odzyskać skarb, jaki pozostawili na wietnamskich polach w latach 60. i 70.

Tak, "Pięciu braci" jest filmem o weteranach. Nie traktuje on jednak o białych żołnierzach wysłanych przez Lyndona B. Johnsona. Przedstawia losy czarnoskórych weteranów oraz ich odbiór wydarzeń. Wszystko obraca się wokół problematyki zarówno rasowej, jak i klasowej. W retrospekcjach, gdy każdy z braci był młody, pojawia się wiele wątków, które poruszają najważniejsze wydarzenia dla czarnej społeczności tamtych lat.

Film rozpoczyna seria zdjęć i przemówień Angeli Davis, Martina Luthera Kinga oraz innych afroamerykańskich działaczy. Punktem zwrotnym zdaje się być zabójstwo MLK. Prawdopodobnie wtedy bracia zdają sobie sprawę z tego, że są tylko pionkami w grze amerykańskiego imperializmu.

Zdradzenie większej części fabuły może poskutkować spoilerem, więc przejdźmy do kwestii technicznych. A tutaj jest znowu ciekawie. Lee, jak to ma w zwyczaju, pozwolił swoim bohaterom złamać czwartą ścianę i zwracać się bezpośrednio do widza. Nie występuje to na taką skalę jak w jego wcześniejszych obrazach, przykładowo "Rób, co należy", aczkolwiek zabieg pojawia się tam, gdzie powinien. Aktorzy przez większą część filmu radzą sobie doskonale. Są pewne momenty, gdy dialogi zdają się być sztywne, a gra odtwórców tytułowych ról wygląda nienaturalnie. Nie jest i nie powinno być to jednak przeszkodą w dobrym odbiorze filmu.

Montażowo film stoi naprawdę nieźle. Początek i koniec "Pięciu braci" zajmują historyczne zdjęcia i przemówienia. Łatwo się zatem domyślić, że mamy do czynienia nie tylko z filmem fabularnym, ale także swego rodzaju manifestem. Reżyser upakował do scenariusza wiele odniesień, mających na celu sportretowanie psychiki bohaterów. Nie zabrakło czerwonej czapki Trumpa z napisem "Make America Great Again" oraz żołnierskiego PTSD. W zasadzie to cały film jest zespołem stresu pourazowego.

Z początku metraż może budzić pewne obawy, bo całość trwa blisko 155 minut. Mimo to film ogląda się bardzo dobrze i czas płynie naprawdę szybko. Jeśli zastanawiacie się, czy ta produkcja trafi do was, to powtórzcie wcześniejsze filmy Spike’a Lee. Na Netflixie dostępne są "BlacKKKlansman. Czarne Bractwo", "Ona się doigra", a także dokument "Rodney King". Amazon Prime Video zaś oferuje "Plan doskonały".

"Pięciu braci" również można zobaczyć na Netflixie, gdyż z powodu pandemii producenci zdecydowali się na wypuszczenie go prosto do streamingu. Choć film początkowo miał mieć premierę na festiwalu w Cannes, ostatecznie nie znalazł się w oficjalnej selekcji.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Da 5 Bloods" (oryginalny tytuł w tym przypadku podoba mi się dużo bardziej) to kolejna epicka epopeja... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones