Mam wrażenie, że w książkach czytałem o zupełnie innym Herkulesie niż zobaczyłem w filmie... Te krzyki w trakcie rozmów? Walka? Trochę jakby reżyser nie czytał Christie i nie znał sposobu pracy Poirota. Już nawet nie chcę mówić o fatalnym rozłożeniu czasu na sceny i skróceniu końcowej mowy tak, że nie dało się poznać całego toku rozumowania.
Nie znam się zbytnio na Poirot, widziałem może jeden odcinek z Sachetem. Ale kojarzę stonowanego faceta, opanowanego itp. Wydaje mi się, że pomyśleli sobie, że Bonda zmieniono i to się przyjęło, to i tu sprobuja. Ale jak widzę po opiniach, to się nie udało.
O to to, właśnie to jest największy problem, choć nikt go nie poruszył. Właśnie to rozłożenie czasu na sceny. Coś co w wersji z 1978 roku zrobiono dużo lepiej. W tamtym filmie scena mowy końcowej jest bardzo rozbudowana i dłużej jest budowane napięcie co do tego kto zabił. A tutaj mam wrażenie jakby reżyser się spieszył, bo wcześniejsze sceny były zbyt długie lub w ogóle niepotrzebne, a potem zabrakło czasu i nie chciano by film był zbyt długi. W pierwotnej wersji ta scena trwa około 23 minuty, tutaj zaledwie 10. I sam film był wtedy prawie 20 minut dłuższy, a przez to wcale nie był nudny.
100 procent zgody. Znam wszystkie ekranizacje przygód Poirota. Kenneth Branagh niestety nie miał dobrego pomysłu na stworzenie tego bohatera. David Suchet (ekranizacje z lat 90. i początku XXI w). był o niebo lepszy. Oczywiście rozumiem, że czasy się zmieniają itd, ale GRAJĄC IKONICZNĄ POSTAĆ TRZEBA MIEĆ NA NIĄ POMYSŁ. I jak np. Sean Connery grał zupełnie inaczej Bonda, niż Daniel Craig, tak obu szanuje za swoje role. Podobnie w "Małych kobietkach" szanuję zarówno kreacje Winody Ryder, jak i Saoirse Roman jako Jo March, mimo że zagrały zupełnie inaczej.
A tutaj to jest zupełny rozstrzał. Jednym słowem - źle dobrany aktor psuje bardzo dobry film.
Ja bardzo przepraszam, ale nie można, no po prostu nie da się szanować D. Craiga za rolę Bonda. A Branagh o wiele bardziej przypomina H. Powrotu, niż Suchet z tym jego wnerwiający wąsikiem.
I pisze to jako wychowanek i pasjonat powieści A. Christie A nie jako podglądacz telewizyjny.
Ps.
Pod opiniami o niepotrzebnych dłużyznach i skróconej mówię końcowej PODPISUJE SIĘ.