Może ktoś opowiedzieć coś więcej o tej scenie z czarnoskórymi i trąbami bo nic nie rozumiem.
Kiedy podpalili ogień pod beczką, czarnoskórzy zaczęli biec bo parzyło ich w stopy. Na początku chaotycznie, przez co bęben się nie obracał a oni cały czas stali na gorącej części. W końcu zaczęli biec w jedną stronę dzięki czemu przechodzili na mniej parzącą część i tak w kółko, więc bęben zaczął się kręcić, a do trąb dochodziło powietrze, dzięki czemu wydawały dźwięki. Gdy już wszystko sprawnie działało i można było usłyszeć "muzykę", otwarto drzwi przed "elitą" aby mogli posłuchać.
Czyli Ci na górze dla swoich błahych zachcianek wykorzystają tych na dole, nie przejmując się ich niedolą.
Myślę, że ta scena, jak się okazało kluczowa dla filmu jest znacznie bardziej okrutna, niż myślisz. Wielcy Państwo wyszli posłuchać zaskakującej muzyki dopiero wtedy, kiedy ... z bębna wyparował ostatni czarnoskóry a wydzielające się gazy, pod odpowiednim ciśnieniem z wdziękiem uruchamiały kolejne trąbki. Sam kiedyś zastanawiałem się, jakiej grzesznej ekstazy mogli doznawać SS-mani wrzucający półżywych ludzi do pieca w Auschwitz.
Myślę, że ten film powstał nie dla rozrywki, a po to, by nam uświadomić jak strasznymi bufonami jesteśmy, jakimi wrogami dla innych i jakimi okrutnikami.