do pewnego momentu trzyma w napięciu, później miazga w takim sobie stylu.
zgadzam się z przedmówcą :)

Po co zmieniać fabułę dobrej książki sensacyjnej i robić z tego niestrawną papkę? A zakończenie to już prawdziwe kuriozum!

A która to była pięćdziesiąta minuta?... Ja tam na zegarek nie patrzyłem, ale gdzieś tak od sceny, w której obaj policjanci wleźli do tego tureckiego Jabba Hut moczącego jaja w mięcie pomyślałem, że za dużo tego dobrego...

A tak najkrócej, to film jest jakimś absurdalnym nieporozumieniem: do pewnego momentu jakoś to się jeszcze trzyma, kroi się z tego smakowity (zwłaszcza wizualnie!), duszny i nieco psychodeliczny thriller z pogranicza spiskowej sensacji i lekkiej fantastyki, ale później z kadru na kadr jest coraz gorzej. Fabuła robi się beznadziejnie naiwna,dostając przy tym jakiejś idiotycznej zadyszki - a jeśli już idzie o motywacje zachowania bohaterów, to do teraz nie mogę uwierzyć, że można aż tak bardzo nie szanować elementarnej inteligencji i wyczucia prawdopodobieństwa widza. No i oczywiście wszystko się naszym ślicznym jak z reklamy policjantom i bandytom udaje na zasadzie deus ex machina, jakżeby inaczej... Cierpi na tym to, co od początku było główną zaletą filmu, czyli estetyka zdjęć - bo w połączeniu z debilną historyjką, gdzie wszystko rozłazi się w szwach jak zabawki inżyniera Słodowego z kultowego programu "Zrób to sam", kolejne efektowne ujęcia zdają się być zrobione tylko po to, bo rozpaczliwie ratować to, co już i tak jest nie do uratowania; a w związku z tym ładne staje się zwyczajnie kiczowate. Ukoronowaniem całości była końcówka: moment ofiary-nie ofiary z tej wilczycy-nie wilczycy, przerwany przez Schiffera serią do tego kamiennego boga-nie boga - dobrze, że to był już finał, bo mój atak śmiechu mógłby sprowokować żonę i sąsiadów do wezwania policji i pogotowia...

A tak uogólniając, to mam wrażenie, że Francuzi kompletnie coś nie mają ostatnio iskry bożej do robienia kryminałów - jakoś tak wyszło, że jestem w miarę na świeżo po obejrzeniu trzech, czyli - oprócz "Imperium wilków" - jeszcze "Largo Winch" i "Purpurowych rzek". We wszystkich jest dokładnie ten sam zestaw chwytów i błędów: świetne, bardzo malarskie (czasem aż na granicy landszaftu) zdjęcia, dużo wyjątkowo bestialskiego i niemal pornograficznie prezentowanego okrucieństwa (no nie da się zapomnieć, że markiz de Sade jednak był Francuzem), a wszystko to roztopione w naiwniutkich, dziecinnie nieprawdopodobnych fabułach z obowiązkowym, lekko czerwonawym polityczno-społecznym niepokojem w tle. Wygląda to tak, jakby chcieli być bardziej amerykańscy niż Amerykanie - i w efekcie produkują coś, co wygląda jak chińska podróba średniej hollywoodzkiej superprodukcji. No ale o ile te całe "Purpurowe rzeki", a zwłaszcza "Largo Winch" jeszcze się broniły z rozrywkowego punktu widzenia, o tyle "Imperium wilków" poległo na całej linii, stając się niezamierzoną karykaturą samego siebie.

Cholera chyba niepotrzebnie naciągnąłem ocenę na 5/10. Ale zawsze to się może zmienić. Sięgnij po ''Gang Story'', kryminał/ thriller z 2011. Dla mnie na prawdę dobry. No może jeszcze ''22 kule'' tak na jeden seans. Bez zachwytów, bo też trochę naciągany, ale wciąga i Reno daje radę.
pozdro

Zgadzam się. Po prostu KPINA.

gimbaza niech sie mundrzy na forum pt. ŚMIECI.

To fakt. Początek obiecujący i za ten początek dałem 6, ale potem coraz gorzej, a końcówka, ehhhhh

sam jestes farsa.