Rozanielił mnie ten tekst^^
Urocza komedia, ach te przedwojenne klimatyczne filmy. Aż żal mną wstrząsa , że te czasy przeminęły bezpowrotnie.Czasy kultury, subtelności, pięknego języka , frywolnych i zalotnych spojrzeń. Na koniec
Kiedyś to były filmy! Komedie były prawdziwymi komediami, które obfitowały żartobliwymi tekstami. Z Jadzią oprócz "królik zając jedna menażeria szpinakiem karmiona" kojarzy mi się "złudzenie apteczne":) Obydwa teksty wypowiadał na 100% rewelacyjny Stanisław Sielański:)
Z tymi tekstami to masz rację mnie też rozbroiło kilka m.in jak "O ile mnie fata mrugana nie myli to pan Szpinak (tutaj z tym początkiem nie jest pewna, bo oglądałam kopię i tak mi się usłyszało)
Królik, gdzie?
co? no królik,
nie no królik
tylko pan Królik!, pan Królik!
ja królik,a kto szpinak zajadał.
lub "lajek jestem,ale jak ma być spółka to między nami dyrektorami zgoda,
dyrektorami? pan to chyba jest personel
coś pan powiedział jestem taki sam ważny jak pan,
ręce przy sobie personel".
Stanisław Sielański i pan Michał Znicz mnie rozbroili w tych scenach, szkoda ,że te czasy przeminęły i już nie powrócą
Mnie z kolei rozbroiła sytuacja, w której Oksza rozmawia z Jadzią i wychodzi na jaw jego prawdziwa tożsamość. W pewnym momencie zaczyna przekonywać Jadzię o tym, że naprawdę się w niej zakochał, klęka i mówi:
- "(...) i ten chłopiec klęka teraz przed panią i pragnie zadać jedno pytanie."
- "Jakie?" - pyta rozpromieniona Jadzia, myśląc, że pewnie chce się oświadczyć
- "Dlaczego pani uparła się i nie chce grać rakietą Okszy?"
:D Bidna Jadzia.
Mnie bawią sceny z Michałem Zniczem, kiedy wszyscy po prostu nabijają się z jego nazwiska. Jak on mówi pani prezesowej, że jest gotów dla niej wszystko zrobić, a ona zaznacza "Nie dla mnie, panie Królik. Dla firmy". A on tak załamany wzdychał :)
Rozbraja mnie scena sprzeczek słownych między Michałem Zniczem a Stanisławem Sielańskim. I jeszcze lubię scenę, jak Janek Oksza odkrył, że Jadzia go oszukała i wpadł do sklepu, a tam oboje zaczęli się sprzeczać. Doskonały pojedynek słowny i wspaniały humor. Dzisiaj takiego humoru na poziomie nie ma.
Tak! Ta scena z pojedynkiem słownym jest świetna.
- Proszę o gumę do żucia.
- Z jakim smakiem?
- Kłamstwa, obłudy, fałszu i podstępu, szanowna pani rekordzistko!
Tak, a dalej dialog ten idzie tak:
- To pan pobił rekord kłamstwa!
- To pani podawała się za Jędruszewską.
- A kto udawał rzeźbiarza?
- To był żart.
- Z mojej strony to też był żart.
- O nie! Pani sfałszowała dokument.
- Może zamiast gumy kupi pan sobie młotek, żeby się pan stuknął w głowę xD
Albo to:
- Każę pana stąd wyprowadzić!
- O! Już raz mnie pani wyprowadziła... z równowagi. Wyprowadziła mnie pani w pole, ale stąd wyjdę dopiero wtedy, kiedy sam zechcę.
I jeszcze ta scena, gdy Jadzia domaga się usunięcia lalki z wystawy sklepowej, a Janek Oksza z nieukrywaną satysfakcją jej odmawia. Też ma miejsce niezły pojedynek słowny :)
Ech, naprawdę w Starym Kinie to bohaterowie mieli humor na jakimś poziomie. Nie to co dzisiaj, kiedy bohater rzuci kilka wulgarnych tekstów i od razu wszyscy się z tego śmieją. A film "Jadzia" ma jedne z najśmieszniejszych dialogów.
O, tak! Teraz ludzie w ogóle nie potrafią się kłócić, że tak powiem...rozmawiać też coraz rzadziej potrafią (i nie ma znaczenia wykształcenie). Od razu lecą słowa na 'k', 'ch', 's', 'p', 'd' itd. :( Bardzo to przykre. Pierwsze co mnie ujęło, wręcz zachwyciło w tym filmie, to właśnie kultura wypowiedzi, nawet gdy darli ze sobą koty. Pomyślałam: "o, raju! Ależ oni się pięknie ze sobą kłócą!" :)
Od siebie jeszcze dodam tekst, gdy pan dyrektor mówi do Prezesowej:
"Ja, Królik, będę dla pani lwem salonowym" :D
Dokładnie tak. Dzisiaj kłótnie to głównie rzucanie sobie wulgaryzmów. Czy to życie, czy to film, jest to samo. Doceniam to, jak się wtedy starali o to, aby te dialogi były śmieszne.
Ja uwielbiam teksty dyrektora Królika. Albo jeszcze tę jego sprzeczkę z panem Wypychem o swoje nazwisko i o to, że jadł szpinak ;) Albo ta rozmowa Malicza z Wypychem, gdzie Malicz ledwie co słyszy :)
A tak, Jadzia jest niesamowicie uroczą postacią i trudno jej nie lubić :)
Stąd lubię oglądać westerny i telenowele :) w obu przypadkach są często zabawne teksty nawet podczas sprzeczek, może nie zawsze są tak wprost humorystyczne jak w np. Jadzi ale w połączeniu z miną czy tonem bohatera można wyłapać moment w którym twarz się człowiekowi rozwesela...
To prawda, stare filmy mają naprawdę doskonałą grę aktorską. Aktorzy widać, że grali nie tylko dla kasy, ale również (czy raczej przede wszystkim) dlatego, że kochają film i sztukę. Widać ich zaangażowanie, a ich mimika jest nieraz mistrzowska i nawet ona sama potrafi człowieka rozbawić. Dlatego jestem nimi nieraz bardzo zachwycony. Dzisiaj aktorzy nie zawsze potrafią tak grać, jak dawniej. Niektórzy umieją, ale wielka część już nie.
Oj, tak. :) Miny, wypowiedzi i w ogóle postać tego Okszy niezapomniane. Poza tym główną zaletą tego filmu jest przesympatyczna główna bohaterka, od której bije pozytywna energia (i energia w ogóle), entuzjazm, optymizm, po prostu: nic, tylko się zakochać.
Tak BTW, to ciekawe czy nazwisko tenisistki Jadwiga Jędruszewska to czasem nie przerobione nazwisko autentycznej sławnej tenisistki Jadwigi Jędrzejowskiej.
Autor biografii Żabczyńskiego - Ryszard Wolański podejrzewa, że tak właśnie jest: Jędruszewska to "przerobiona" Jędrzejowska:-)
A mnie rozbawiło oprócz oczywiście tych już wymienionych:
-Kunegunda widzi lalkę Jadzię w łóżku Feliksa i myśli że to prawdziwa Jadzia i krzyczy: "Sodoma i Gomora!...nie żyje, jest już sztywna!...Pani Jadziu niech sobie pani go weźmie tylko niech się pani obudzi!...- jakoś tak :D
- Jadzia na wystawie sklepowej wystraszyła pijaka a ten: "Chyba o jedną kolejkę za dużo wypiłem..."
- Jan Oksza mówi koledze, że weźmie rzeźbę Jadzi na wystawę (sklepową), wtedy jej autor dopytuje jaka to będzie wystawa, a Oksza stara się z tego wybrnąć opisując ją... :D
- Jadzia rozmawia ze starszym klientem i tak mu mówi o sporcie, iż ten omal nie mdleje, no i potem jej odpowiedź na pytanie czy zawsze jest taka wesoła i się nigdy nie martwi, ta bez wahania głośno: "A po co?!" i potem śpiewa taką optymistyczną piosenkę, że i mnie się jej humor udziela a którą kilka razy sobie odtwarzałam....
Mnie bawi cały ten film, ale najbardziej sceny z "młoteczkiem", jak najpierw Jadzia do Janka mówi taki tekst, a potem Janek się na niej odgrywa xD I jeszcze boska scena drugiego spotkania pomiędzy panem Wypychem a panem Królikiem, gdy ten drugi przyszedł zaproponować Jadzi i jej ojcu spółkę z panią Oksza. To, jak Wypych wita Królika jest po prostu boskie xD
użytkownik wspomina o pięknym języku..mam nieco ostrożniejsze zdanie..ujmujące za serce piosenki i zabawne dialogi nie są w stanie wymazać z mojej pamięci "w każdym bądź razie" czy "jeżdżenia łódką"..purytanką językową nie jestem, ale rażące błędy potrafią wybić mnie z rytmu filmu na kilka chwil..
o, dzięki za wiadomość :)..takich statków jeżdżących po oceanie poprawności językowej wiele :)..sama pewnie w niejednym siedzę ;)