Cholernie prawdziwa historia. I już nawet nie chodzi o grajka z kieliszkowym kłopotem.
Może przez tę nostalgiczną country, inspirowaną Cohenem, może przez zdjęcia, z pewnością dzięki genialnemu Bridgesowi, film ogląda się jak dzieło przedstawiające pojedyncze chlapnięcie farbą. Byle co, a genialne. Diabli wiedzą, dlaczego.