Upływanie czasu - jest w tym filmie pokazane mistrzowsko - ten zegar w tle odmierzający minuty, długość samego filmu - podobna czasowi akcji. I odczuwa się razem z szeryfem - że czasu coraz mniej, a sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna.
Jest też coś niesamowitego w sposobie ukazania samotności szeryfa. Jest to tym bardziej genialne, że film zaczyna się, kiedy jest otoczony ludźmi, przyjaciółmi, żoną!! i Nagle - w chwili próby - szeryf jest SAM.
Budowanie nastroju i klimatu w tym filmie - bije wszystko, co dotychczas widziałam.
Wreszcie sam Gary Cooper - jak on oddał to zacięcie szeryfa, jego spokój - mimo coraz wyraźniejszego przerażenia. Kibicowałam mu z całej siły.
Ale jednak żona go nie opuściła do końca, a nawet pomogła w pozbyciu się jednego z bandytów
To prawda, że dziewczę zrozumiało na czas, że jej mąż jest wart tego by przy nim zostać:)
Ale zauważ - że to żona odchodzi pierwsza, że to ona namawia na ucieczkę, że to ona cały film niemal siedzi w hotelu czekając na pociąg i ma z mężem dwie sceny - które naprawdę mogły załamać bohatera.
I została w sumie - zwłaszcza dlatego, że porozmawiała sobie z dawną kochaną Kanea - która jasno powiedziała jej, że ona, by nigdy nie zostawiła szeryfa, gdyby ten tylko na nią skinął. Wtedy dotarło do dziewczyny, że jeśli nie ona, to chętnych na jej męża jest więcej:).
I jeszcze oczywiście napatoczyła się na samą walkę, została zakładniczką i myślałam, że przez nią ubiją mi szeryfa.
Nie na to nie poradzę - ale nie lubię żony szeryfa - najbardziej ze wszystkich bohaterów:).
Ubija Ci szeryfa...:-) DLaczego namawia na ucieczke, tylko i wylacznie z troski o swojego nowoposlubionego meza. Tez sadze, ze rozmowa z dawna partneka meza dala jej wiele do myslenia, ale mimo, to trwala w swom przekonaniu, przeciez juz siedziala w pociagu, ale strzaly, ktore uslyszala w samo poludnie wlasnie wyrwaly ja z tego przekonania i wybiegla w przerazeniu z pociagu, bo przeciez GO jednak kochala.
I tyle na ten temat...to byla jednak milosc:-)
Tu chyba działała bardziej stylistyka dawnego westernu - tego z lat 50/60, gdzie główny, dobry bohater musiał skończyć z dziewczyną uwieszoną u paska:).
Gdyby to były lata 80/90 - to z pewnością wydźwięk tego westernu byłby bardziej pesymistyczny.
A co do tej miłości - to ja mam wątpliwości:) Kane postanowił spróbować osiadłego życia sklepikarza:) i wybrał sobie na żonę kwakierkę i to dość upartą:) - gdy przecież duszę ma awanturnika:), sam był uparty, a co do religii, to przecież była mu bardzo daleka. Czyli już w podstawowych puntkach charakteru są oni jak dzień i noc:).
Oczywiste jest jednak, że film się kończy happy endem - a wątpliwości są tylko moje:)
Film reżysersko 8
Muzyka zbyt melodramatyczna
(pomijając sceny miłosne)
Sceneria 10
Jakby Morricone podłożył...
I Lee Van Cleef:-)
Przecież widać ze to typ samotnego wilka, zostaje sam bo nikogo do siebie nie dopuszcza a żonę to raczej on odepchnął zaraz po ślubie nie licząc się od początku z jej zdaniem i łamiąc przyrzeczone słowo. Myśle że trochę miało to zaakcentować jak ważna jest to misja dla głównego bohatera a trochę odzwierciedla sytuacje kobiet w tamtych czasach, które nie miały zapewne zbyt wiele do powiedzenia.